Leże w namiocie gdzieś pod Zagrzebiem. Środek lasu. Miejscowość Dobraniec. Dzisiaj się rozstałem z chłopakami. W Zagrzebiu się spakowałem, wypiliśmy kawę, porobiliśmy zdjęcia i wskoczyłem na rower. Ciągle pada. Jest w miarę ciepło, 12 stopni. Boli mnie gardło, ale jest lepiej niż wczoraj. Biorę antybiotyk. Miałem cykora przed startem. Pomimo doświadczenia bałem się tego co mnie może spotkać. Boję się noclegu w lesie. Pije dziadkowy koniak, zagryzam mlekiem z tuby, do tego herbata. Słyszę samoloty, niedaleko jest lotnisko. Przeczytałem zestaw pożegnalny od Agnieszki. Ona jest niesamowita !
Ciekawe jaka będzie ta samotna podróż. Na pewno byłoby lepiej z Pawłem . Jutro mam zamiar wcześnie wyruszyć i zaatakować morze. Jeszcze ok. 150km. Myślę, że dotrę tam we wtorek.
Obawiam się o gardło. Nie chce żeby mi wysiadło. Wyprawa do Rumuni w 2007 roku nie odbyła się właśnie z powodu mojego zakichanego gardła.
Mogłoby w końcu przestać padać. Ciekawe jakie będą podjazdy i czy kondycyjnie dam rade. Wcinam końskie dawki czosnku. NIE DAM SIĘ. Wielką przygodę pora zacząć.
Przypominają mi się dawne wyjazdy rowerowe z Pawłem .
Odpalam Mp3 i się kładę. Do jutra !







Brak komentarzy:
Prześlij komentarz